leczenie/ Polska

Szyna

Dziś, po niemalże 4 tygodniach czekania, naszym oczom ukazała się…Stasia stopa po tenotomii.
Wrażenia? Smutek.

Poważnie?

Złość i niezrozumienie. Brak logiki. Nie rozumiem. Poprawa bardzo niewielka. Prawie żadna.
Jeden lekarz prowadzi leczenie przez ileś tam miesięcy w przychodni. Potem inny lekarz wykonuje tenotomię (ten, któremu wypada dyżur). Żeby było ciekawiej, lekarz prowadzący leczenie Stasia jest kierownikiem oddziału dla dorosłych, a lekarz wykonujący tenotomię robi USG bioder w przychodni.
Jakaś PARANOJA!!! Coś tu na odwrót.

beztroskie chwile przed wyjazdem do Otwocka i przed zdjęciem gipsu po prawie miesiącu od tenotomii.
beztroskie chwile przed wyjazdem i przed zdjęciem gipsu po prawie miesiącu od tenotomii.
zabawa przed zdjęciem gipsu
Zabawa przed zdjęciem gipsu.
stopa po tenotomii.
Stopa po tenotomii.
tylko takie zgięcie grzbietowe dała tenotomia.
Tylko takie zgięcie grzbietowe dała tenotomia.

Szyna

Czekamy pod gabinetem. Czeka nas założenie szyny i bucików. Jak pisałam wcześniej, zdecydowaliśmy się na szynę Dobbsa i buciki Mitchella. Wszystko nowe. W końcu nadeszła nasza kolej. Wchodzimy.
Lekarz ogląda Stasia stopy. Zgina, wygina.
No tak, ścięgno nie puściło. Niestety, to się często zdarza w stopach twardo-twardych.
Proszę założyć buciki.

Paweł założył na stasiowe stopy skarpetki i zakładamy buty. Nieudacznie, bo stopa mimo wszystko mała. Nie się jej zgiąć.
– Najpierw zapiąć środkowy pasek. Nie tak, mocniej. Potem ten na górze i ten na palcach. Mooocno.
To musi być zapięte mocno by stopa nie uciekła.
Nikt nam nie tłumaczy niczego. Nasze pytania odbijają się o ściany. Lekarz kazał nam położyć Stasia na kozetce, wziął szynę, przymierzył do ramion, stwierdził, że „dobra na szerokość”. No to teraz ustawiamy rotację, ale nie ma śrubokręta. To żart? Znowu? Poczuliśmy się winni. Też go nie zabraliśmy przecież. Jakoś żadne z nas nie pomyślało o tym.

Nie mam śrubokręta. – mówi Lekarz, szukając w biurku.
A może w gipsowni jest? – pytamy z Pawłem
Nie, tam też nie mają. (tu następuje milczenie niezręczne). No cóż. Nie ustawimy tej szyny teraz.
Paweł się odezwał, że może pojedzie i gdzieś w O kupi, a ja poczekam. Wejdziemy raz jeszcze za niedługo. Tak! Ta opcja przechodzi. Moje niezrozumienie sięga zenitu. Przed drzwiami stoi małżeństwo z już zaszynowanym malcem.
Macie może Państwo śrubokręt? – pytam. MAJĄ. Uf. Nie trzeba szukać w sklepie. Wchodzimy ponownie.

Lekarz ustawia rotację w zdrowej stopie na 10 stopni, w krzywej na 60 stopni. Nie ma na razie mowy o powtórnej tenotomii. Trzeba czekać. Podobno buty działają „cuda”. Zalecenia: szyna 24/24 godziny, wizyta za 6-8 tygodni. Koniec. A my nadal w niewiedzy. W mojej wyobraźni maluje się Armageddon, bo już z opowiadań dziewczyn wiem, że gipsy to był luksus, a szyna i buty to wojna. Ale ufam, że może będzie dobrze u nas? Noc pokaże. A raczej parę nocy.

Do domu. Choć we mnie kotłuje się milion pytań i wątpliwości…

zainstalowany sprzęcior :)
Szyna Dobbsa z butami Mitchella

Rzetelność, precyzja, umiejętność łączenia faktów i konsekwencja są bardzo mocnymi stronami mamy Stasia. Może dlatego od wielu lat niestrudzenie przekazuje wiedzę o stopie końsko-szpotawej i metodzie Ponsetiego rodzicom, a przez rodziców – innym? Odpowiada za merytoryczne i graficzne treści strony Fundacji Ponsetiego oraz grupy dla rodziców na Facebooku. Jest pionierką we wprowadzaniu innowacyjnych rozwiązań ortopedycznych dla dzieci z wadami stóp.