Ćwiczymy ze Stasiem od dwóch tygodni.
Codziennie, po 6 razy dziennie.
Odwijanie, zawijanie, odwijanie, zawijanie…
Wszędzie turlają się bandaże. Mumię można skonstruować.
Mnie zawijanie idzie lepiej, Paweł nie ma takiej wprawy i się denerwuje w związku z czym ja głównie się tym zajmuję.
Nie mamy zdjęć. Ale efekt jest znaczny. Większy niż po tych gipsach całych.
Stopa jest ładna: nie ma krzywych paluszków.
Stopa w stosunku do kolana robi się coraz bardziej prosta. Uważam, że szpotawość udaje się ładnie zredukować. Spód stopy jest ładniejszy-prawie nie widać już tej bruzdy pod piętą. Stopa urosła i wysmuklała nieco. I łydka jest normalnego rozmiaru. Nie jest chuda jak za czasów gipsu. Trochę skóra jest przyczepiona od spodu do mięśnia ale coraz bardziej da się to „odmasować”. Poprawa znaczna jest. Widać też zewnętrzną kostkę. Da się ją zlokalizować. I gdzieś głęboko kość w pięcie. Niestety, to końskie ustawienie jest ciężkie… Ścięgno bardzo mocno trzyma, jest krótke.
Staś zrobił się też bardzo ruchliwy i czasem ćwiczenie i zakładanie tej „szyny” bywa ciężkie i naprawdę jest to wyczyn.
Ufam, że to się da. Że będzie lepiej. Widzę różnicę.