Czas nam upływa szybko. Na zabawie, rysowaniu, czytaniu książek i wygłupach. Staś się turla, podskakuje, śpi dobrze, wstaje.
Niczym nie skrępowany.
„Ale jak to? Przecież ma szynę na nogach!” – zapyta ktoś zdezorientowany.
No ma! I co z tego?

O wiele częściej szyna wiąże głowę nam, dorosłym. Bo to nam się „wydaje”. A często to „wydaje” nie jest tym, czym jest naprawdę to co jest.
Odwiąż swoją głowę. I spójrz na swoje dziecko w szynie inaczej. Oswój ją, tę paskudną szynę, w swojej głowie. I sercu. Bez tego nie pójdziesz dalej. Gwarantuję ci to Rodzicu dziecka z wrodzoną stopą końsko-szpotawą.

Staś nosi szynę 6 tygodni. Krótko, ale za to jak bardzo owocnie.
Piękne 6 tygodni.
Nie wierzysz? To patrz!

SZYNA MITCHELLA – tygodnie 1-6
(z ostatnich dwóch tygodni tego czasu brakuje zdjęć, ale są za to filmy)

 

Zatem… można z szyną funkcjonować normalnie. To od nas zależy jak ją potraktujemy i jak do niej podejdziemy. Ja jestem optymistycznie nastawiona, choć było we mnie wiele obaw. Wszystkie się rozmyły, gdy Stasiek wdział ten sprzęt i przez całą drogę… nie marudził, gryzł paski i bawił się poprzeczką i…spał.

Te tygodnie spędzone na obserwacji tylko utwierdziły mnie w tym, że moje podejście jest jego sukcesem. Bo on jest jak barometr: to co ja czuję i z czym się nie godzę, on wie zanim powiem. Ten mały człowiek.
On to wie. Czuje. Rozumie po swojemu.

Polub szynę swojego dziecka. Oswój ją! Pokoloruj w swojej głowie.