Wszelkie prześwietlenia, cudowania, krzywe kości strzałkowe, wypatrzone pomiędzy konturami kości odległości poskutkowały tym, że Wiedeń musieliśmy odwiedzić wcześniej aniżeli nam się to śniło…
Distance
Pewne kąty w staśkowej stopie uległy niewielkiemu zmniejszeniu. One były w normie, ale niskiej i w sumie nic nie trzeba by było z nimi robić. Matka się jednak uparła, zebrała pytania natury wszelkiej, wysłała do Dozenta i dostała odpowiedź, że odpowiadać by na nie musiał długo, e-mail miałby conajmniej 3 strony i wiele z tych informacji byłoby „pure hypotesis”…Toż to przeca lepiej sobie pogadać „face-to-face”. No to ŁUP! Mówisz i masz – dla dobra kondycji stopy clubfootowej, Wujek zadecydował: CAST! czyli gips.
Na dzień dobry – dwie sztuki. Kiedy? Ano już. WOOOOW-DIAGNOZA!
Nie ma lekko – od dwóch tygodni zbieramy ponownie kilometry w jedną i drugą stronę.
Obliczyliśmy, że Stasiek przejeździł ponad 22.600 kilometrów, podróżując tylko do Wiednia, co daje dystans równy połowie równika.
Dystanse w stawie skokowo-piętowym nieco się zmieniły też. Co ciekawe – prawdopodobnie niewielu specjalistów zwróciłoby na to w ogóle uwagę. Ba! Raczej myślę, że 99% powiedziało by, że przesadzam. No ale Dr Radler się „wziął” i „uwziął” i wyszło, że najlepszą opcją będzie zapakowanie towarzysza Stanisława w „kaściki” 🙂 jako pewien rodzaj prewencji. No i żeby matka miała mniej biegania po chałupie, bo „kaścik” to jednak trochę usadza na miejscu delikwenta.
Niezdecydowany kolo
Mówią, że „
Tydzień przed założeniem pierwszego gipsu, zawzięcie tłumaczyliśmy naszej clubfootowej latorośli, że jedziemy do szpitala, do Wujka Krzyśka i on założy taki magiczny gips. Stasiek do wiadomości przyjął. Przynajmniej dawał nam do zrozumienia, że „dobla”.
Na pytanie o to, jaki kolor gipsu chce mieć, opcji było miliardy: niebieski, zielony, czerwony, czarny, tęczowy, żółty… W zależności od sceny „Psiego patrolu” zmieniały mu się gusta. No bo przecież dlaczego by nie być bohaterem?
Wymyślał i wymyślał, a mi przed oczami stawał nasz ulubiony gipsiarz zaplątany w Scotch Casty…
„Co ja tam chciałem?”
Stasiek powitał szpital stwierdzeniem: „mamo, fajnie tu!”, co zapowiadało niezłą zabawę na start.
Zaciekawiła go piła do cięcia gipsu w „dużej gipsowni” i długa gąsienica w gipsowni dla maluchów. Ostatecznie stwierdził, że on już nie jest mały…
Pan gipsiarz wskazał mu kozetkę w dorosłej gipsowni, a ciocia Nina narysowała uśmiechniętą buzię i gąsienicę na podkładzie higienicznym.
Przybiegł też Dr Radler.
Piątka-piątka.
– Co ja tam chciałem mu zrobić?
– Gips założyć?
– Ale jaki?
– Zasugerował Pan dwa razy długie…
Na twarzy odbiło się ciężkie myślenie, połączone z majtaniem stachowego clubfoota we wszystkie strony.
– Nie! Będzie inaczej! Założę krótki jeden i potem długi.
Y?
– Dlaczego krótki? – zapytałam, znając odpowiedź.
– Bo………….(tu następuje wyjaśnienie logiczne do bólu).
– A długi bo? (no i co mnie podkusiło, by pytać…?)
– Bo………….(tu seria argumentów niegorzej logicznych).
Let’s start!
Ho! Ho! Ho!
Trochę się obawialiśmy, że Stasiek nie będzie chciał leżeć spokojnie, by doktor mu założył gips. Ale się zdziwiliśmyyyyyyyyyyyyyyyyy, że…ho! ho! ho!
Zanim zajął miejsce na „dorosłej” kozetce, dostał małego Mikołajka do przytulania od wujka-gipsiarza. Dumnie oparł się o półwałek i… wystawił swój clubfoot do gipsowania.
Doktor, kończąc, delikatnie zapytał, jaki kolor gipsu Staś chciałby mieć na nodze? A Stasiek (magicznie rozumiejąc po angielsku) wystrzelił: „CZERWONY!!!”
Mówisz i masz! Jednak okazało się, że nie ma czerwonego ScotchCastu (ScotchCast jest nieco grubszy, mocniejszy, odporniejszy na ścieranie)… Pan gipsiarz wpadł na pomysł, że najpierw owinie gips różowym ScotchCastem, a na wierzch (by zrobić kolor) – czerwonym SoftCastem.
Jak pomyślał, tak zrobił 🙂
Z gipsowni Stasiek wyszedł (a raczej Tata go wyniósł) z czerwonym, krótkim gipsem.
– Ooooo, Santa Claus boot! – krzyknął drugi wujek-gipsiarz.
Cóż… HO! HO! HO!
Dr Radler bada stopę przed założeniem gipsu. Ortopädisches Spital Speising Ortopädisches Spital Speising Ortopädisches Spital Speising
Cast Away…
Chodzenie w gipsie jeszcze nikogo nie zabiło. Stasiek jest nie z tej planety i on w gipsie biega… Ograniczenia? W naszej głowie tylko…