No dobrze – nieco ochłonęłam po tym masakrycznym w wiedzę tygodniu.
Emocje moje osiadają, głowa podejmuje pracę logiczną. Wszystko składa się w całość.
Po co mi w życiu była moja wiedza biologiczna potrzebna? No nie tylko po to by mamę – nauczycielkę biologii zadowolić i dogonić. Dziś już wiem, że dzięki mojej mamie – nauczycielce jakże połączonych ze sobą dziedzin: biologii i wychowania fizycznego, mam potrzebną mi teraz wiedzę, by…zrozumieć. Jeśli dodatkowo dorzucić jakąś wrodzoną dociekliwość i poklasztornie wbite w głowę pytanie: DLACZEGO coś się dzieje lub nie? i JAKĄ ma przyczynę, że widać dany skutek, to wychodzi z tego całkiem niezła mieszanka by zrozumieć jeszcze bardziej tę Staśka wadę i móc ją… wytłumaczyć?
A i rola „wujka Romka” nie jest tu bez znaczenia. Jego holistyczne spojrzenie nauczyło mnie patrzeć na stopę Stasia szerzej aniżeli tylko w kręgu wady kostnej…
Życie uczy. Trzeba tylko umieć patrzeć z boku, obserwować, wyciągać wnioski.
Nauczyłam się tego dość szybko.
Może dzięki temu moja dociekliwość powoduje że nie stoję w miejscu?
W Polsce nie ma ogólnej wiedzy dotyczącej tej „popularnej” wady. Dwie przetłumaczone broszurki wiosny nie czynią. Żyjemy w ciemnogrodzie poniekąd i tylko niektórzy mają w sobie zapał i chęć wyłonić nos poza własny gród, by zobaczyć pola rozległe, wyjść i wrócić wzbogaconym.
CHCĘ TO ZMIENIĆ!
Dziś wiem, że to będzie droga. I że warto!