Zmalowana
Ja problemów z szyną Mitchella i jej akceptacją nie mam żadnych. Stasiek dzięki temu też nie.
Co więcej, nie ma dla niego znaczenia czy szynę na stopach ma czy nie…
Zaakceptowanie faktu, że dziecko nosi „snowboard” na co dzień i że to przecież „tak go ogranicza” (gdybym na własnym dziecku i na ponad 200 dookoła nie zobaczyła tego ograniczenia to bym pewnie też żyła w przekonaniu że…ogranicza) jest trudne. I do znudzenia będę powtarzać: szyna wiąże głowę rodzica bardziej niż dziecku stopy. I ta szyna łączy uszy przebiegając przez… głowę.
No więc wpadłam na pomysł, by pokazać Wam co można zrobić by nieco oswoić ten sprzęt w sobie samym, przy okazji dziecku fajniej będzie się żyło z takimi rodzicami. Ogranicza Was tylko i wyłącznie wyobraźnia. Ja postanowiłam szynę…pomalować 🙂
Potrzebujesz:
- głowę z wyobraźnią
- szynę rozkręconą na kawałki (pamiętaj co i gdzie potem się przykręca i jak się spasowuje)
- spray do metalu w kolorze jaki chcesz albo w kilku
- karton by nie pobrudzić wszystkiego dookoła pryskając sprayem
- coś do odtłuszczenia metalowych elementów szyny
- dobry humor











Zawsze możesz też, na swojej drodze do polubienia tego sprzętu lub by dziecko je pokochało, wykombinować milion różnych rzeczy:








